Dziś myślałem że kogoś zapierdolę, nie żeby kogoś konkretnego, tylko po prostu szlag mnie trafił po raz wtóry. Kupowałem buty, a właściwie próbowałem tego dokonać. Otóż ci co mnie znają osobiście, wiedzą że dość nie typowy zemnie gość. Nie będę opisywał tu moich perypetii z kupnem* garnituru, ale to też się nadaje na notkę. Tak więc postanowiłem kupić sobie buty, najlepiej wygodne! W tym celu udałem się do galerii handlowej o kolorze neutralnym (znaczy w nazwie ma ona kolor ;) , a udałem się tam bo pracuje zwykle do 18 a umnie większość sklepów jakoś tak dziwnie czynna od 10 do 18… ) no więc pierwszy sklep co to ma buty dla każdego, i co? I chuj ! bo dla mnie nie mieli. Otóż mam stopę, a właściwie halape, która nie włazi do większość „modnych” butów! Za szeroka jest po prostu. Wiec jak już włożę tą moją halape to kurwa but okazuje się za długi (nosze 43/44 a stopeczka moja wchodzi w buty 45/46 …. ) więc lekki zonk (dla tych co za młodzi to zonk oznaczał takiego kota w takim jednym show, co to się bramki wybierało, a show się zwał „idź na całość”, prowadził to Hajzer i chyba potem Tyniec). I tak w kolejnym sklepie co to gdyby dodać do nazwy P to byłby ZSRR ;) to samo, tylko inaczej bo tam wybór żaden, rozmiarówka po chuju, i ogolnie duuupa. Podobnie w takich sklepach z łyżwą czy kotkiem…
I tu tak naprawdę nie chodzi oto za ile mają być te buty, czy jakiej marki, ale chodzi oto że ktoś zapomniał o ludziach nie standardowych, za wysokich, za grubych, za niskich, za szerokich, za drobnych, za wielkich… i zapomniał tylko tu w tym pierdolonym mieście, nie wiem jak to wygląda gdzie indziej, pocieszam się myślą że w stolycy może udało by mi się znaleźć jakieś odpowiednie buty czy garnitur… albo koszule bez uprzedniego zmierzenia jej w rekawach w klatce itd.
A jak już jestem przy butach to pojadę z innej mańki. W kurwia mnie masakrycznie to że w takim sklepie z butami 70% pow. To buty dla Pań, 15-20 % to obuwie dla miluśńskich (jak by nie wiem dzieci musiały mieć taaaki wielki wybór fasonów, no ale to w sumie Mamusie kupują buciki i muszą się mamusiom podobac… ) i reszta to męskie. Czyli tak na oko (tak wiem na oko to można umrzeć) od 15-10 % pow. Sklepowej to buty dla płci brzydkiej (kto to kurwa wymyślił… brzydka… ). I żeby to jeszcze był wybór, ale nie większość butów taka sama, tylko zmieniają się wytłoczenia firmowe, metki i ceny. No jak się wejdzie już do takiego sklepu gdzie są buty dla „sportowców” to już jest lepiej ale też nie rewelacyjnie
I tak się zastanawiałem dlaczego tak jest, dlaczego jesteśmy, MY faceci, ofiarami spedalonych (zwykle, no może nie wszystkich ale jednak orientacje kilku bym zakwestionował) projektantów mody. Nosimy pantofle które chuj wie poco mają jeszcze miejsce na schowanie fajek w czubkach, albo takie co to kurwa ni przypiął ni wypiął. Dajemy się wciskać w rzeczy które są „modne”. Godzimy się na gorsze traktowanie w sklepach z butami! Bo co bo facet nie musi mieć wyboru… tyle się krzyczy o równouprawnieniu a tak naprawdę to jesteśmy jechani na każdym kroku.
Dobra może ta sprawa z wyborem w sklepie z butami to błahostka, ale mnie to wkurwia! Jak wchodze do ZSRR to aż mnie nosi. To wygląda tak jakbyśmy my, faceci, nie byli żadną siłą nabywczą, ot po prostu ochłap rzucony!
* jeśli jeszcze się nie domyśliliście to nie udało mi się kupić garnituru, ale za to miny ekspedientek/hostess (nie wiem jak to teraz się nazywa) – bezcenne ! :D (choć wkurwiające…)